Miedwiediew wyjaśnia, dlaczego działania na Ukrainie to "operacja specjalna", a nie wojna
– Prezydent Putin powiedział, że mamy dwa cele, które muszą zostać osiągnięte. Pierwszy to obrona mieszkańców Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, z których wielu jest Rosjanami, około milion. Drugi cel to demilitaryzacja i denazyfikacja tych obszarów, czyli innymi słowy, aby nie było tam neonazistów promujących antyrosyjską i rusofobiczną agendę – przekonywał Miedwiediew w wywiadzie dla katarskiej telewizji Al Jazeera.
Tak wygląda rosyjska propaganda
– To rzeczywiście "specjalna operacja wojskowa", bo obejmuje głównie użycie wysoko precyzyjnej broni do niszczenia obiektów wojskowych – dodał. Przekonywał, że "Rosyjscy żołnierze starają się minimalizować zagrożenie dla obiektów cywilnych". Staramy się działać tak, aby oddziaływać tylko na siły zbrojne Ukrainy. Dlatego działania naszych wojsk nazwano "specjalną operacją wojskową" – tłumaczył.
Według Miedwiediewa, Stany Zjednoczone i ich sojusznicy z NATO ogłosili "tak zwaną wojnę zastępczą z Rosją, co oznacza dostarczanie ogromnych ilości broni na Ukrainę". – Starają się podsycać militarystyczne nastroje, militarystyczną histerię, by Ukraina walczyła z Rosją aż do ostatniego Ukraińca – powiedział.
– Z oczywistych powodów ani USA, ani Europa nie ponoszą w tej sytuacji żadnych strat – mówił. Stwierdził też, że Ukrainę opuściło już 6 mln ludzi i że Zachód ponosi "część odpowiedzialności za to, co się stało".
Wojna na Ukrainie. Dla Rosji to "specjalna operacja wojskowa"
Atak na Ukrainę poprzedziło telewizyjne wystąpienie Władimira Putina, w którym poinformował, że podjął decyzję o przeprowadzeniu "specjalnej operacji wojskowej" w celu ochrony osób "cierpiących nadużycia i ludobójstwo przez reżim kijowski".
Putin wysłał wojska na Ukrainę w odpowiedzi na prośbę przywódców samozwańczych republik Donieckiej i Ługańskiej, które wcześniej Rosja uznała za niepodległe i podpisała z nimi umowy o współpracy i wzajemnej pomocy.